11 sierpnia 2013

Dotyk Julii - Tehereh Mafi

Tytuł oryginału: Shetter Me
Wydawnictwo: Moon Drive
Data wydania: 2012
Liczba stron: 336 

O tej książce duużo słyszałam. Sama dość często na nią zerkałam, opis był dosyć ciekawy, okładka śliczna, czegóż chcieć więcej? Czaiłam się i czaiłam, aż w końcu ją dostałam (<3 wymiany)

„Spędziłam w zamknięciu już 264 dni. Towarzystwa dotrzymują mi tylko niewielki notatnik, uszkodzone pióro i liczby w mojej głowie. 1 okno. 4 ściany. 1,5 metra kwadratowego powierzchni. 26 liter alfabetu w języku, którym nie mówiłam przez 264 dni odosobnienia. Minęło 6336 godzin, odkąd dotykałam innej ludzkiej istoty.”

Jest to powieś o dziewczynie, bardzo nieszczęśliwej dziewczynie o imieniu Juliia. 17-latka nie może dotykać ludzi jeśli nie chce ich skrzywdzić. Nie uważa, aby jej "magiczny dotyk" był darem, dla niej jest do przekleństwo. Czuje się inna, wyobcowana; myśli, że jest potworem. Brakuje jej czułości rodziców, wyrozumiałości rówieśników, przyjaźni.... Kiedy przez pewien nieszczęsny incydent ludzie uznają, że nie może więcej chodzić swobodnie, ponieważ stanowi zagrożenie dla ludzi, zostaje poddana badaniom, a na koniec zamknięta w zakładzie psychiatrycznym. Po około roku samotności pojawia się Współwięzień, a wraz z nim później Komitet Odnowy z Warnerem na czele, chcącym wykorzystać jej tajemnicze zdolności.

Powyżej pisałam, że opis książki wydał mi się ciekawy, jednak nie spodziewałam się niczego nadzwyczajnego, ot może wciągająca, ale schematyczna młodzieżówka. Dlatego też dosyć się zdziwiłam, kiedy przeczytałam pierwsze strony. Styl autorki jest inny i taki... świeży. Miałam wrażenie, że czytam pamiętnik, ale nie taki pisany w sztywny sposób, ale taki, który zawiera duszę autora, taki na kartkach którego jesteśmy uwiecznieni. Ta książka to EMOCJE, na każdej stronie czuć rozterki, wątpliwości, nadzieje, widać jak Julia bije się z własnymi myślami. Poprzez przekreślenia słów, zdań wiemy co na prawdę ktoś miał na myśli, a co powiedział na głos. Uważam, że dzięki tym skreśleniom książka nabiera.. realności.

Julię bardzo polubiłam. jest ona skromna, nie wierząca w siebie dziewczyną. I to nie w sposób 'Oh, co ty gadasz wcale nie jestem taka wspaniała! (pf, jestem genialna, padajcie u mych stóp nędznicy!)'. Oczywiście nie obyło się bez idealizacji. Julia, która przez rok (z czego trzy miesiące spędziła we własnym smrodzie) miała tylko minutę na prysznic i szczęście jeśli zostało trochę mydła, jest piękna, nie ma żadnych problemów skórnych. Używając szczątkowe ilości mydła, jedząc bezwartościową papkę na śniadanie (i to nieregularnie) nie ma zbytnich problemów zdrowotnych, czy skórnych. Co tam, przecież nastolatka nie potrzebuje witamin, aby organizm poprawnie funkcjonował, a cera była ładna; ona tego nie potrzebuje aby być piękną i zachwycać. No, ale dobra, bohaterowie powieści muszą być piękni, nawet jeśli się nie myją. Poza tym Julia jest niesamowicie dobrą osobą. Nie chce krzywdzić ludzi, nawet tych którzy byli dla niej okropni. Są jeszcze inni bohaterowie: Adam, jego brat, kolega oraz Warner. Większość książki jest o samej Juli, potem dochodzi Adam oraz Warner. Adam nie zbudził we mnie żadnych konkretnych emocji, no może jedynie lekką irytacje. Jeśli chodzi o Warnera, to choć jest on oczywistym czarnym charakterem to nie nienawidzę go (ale też nie lubię!). Właściwie to mi go trochę żal i współczuje mu. Ewidentnie ten człowiek ma jakieś problemy ze sobą. Mam nadzieje, że w następnej części będzie o nim trochę więcej. 

„Kiedyś ludzie pragnęli nadziei. Chcieli myśleć, że wszystko może się ułożyć. Chcieli wierzyć, że znowu będą mogli przejmować się plotkami, wakacjami i pójściem na przyjęcie w sobotni wieczór. [...] Nigdy nie zdali sobie sprawy, że zaprzedali dusze grupie ludzi planujących wykorzystać ich niewiedzę. Ich strach.”

Książka przedstawia wizję świata zniszczonego przez ludzi. Nie ma już pór roku, ptaków, zwierząt, roślin. Na niebie zamiast lekkich, delikatnych, białych obłoków wiszą smętne, ponure, czarne chmury. Niebo nie wygląda już tak samo, Ziemia nie jest taka sama. Ale czy aby na pewno wszystko jest aż tak złe jak to przedstawiają władze? Świat kontroluje Komitet Odnowy, nie ma mowy o demokracji. Na drogach jest pełno  żołnierzy, obowiązuje godzina policyjna. Ludzie głodują, umierają...Wizja tego świata jest dosyć dobrze przekazana. Podglądamy trochę to przez przezroczysty kwadrat wciśnięty między mnie a moją wolność. Nie ważne jaki by świat nie był. Nie ważne, że wszystko jest inne, że wszystko się zmieniło. Wszystko jest lepsze niż życie w niewoli.


,,Śmiech jest oznaką życia. - Wzruszam ramionami, starając się, żeby to brzmiało obojętnie. - Do tej pory tak naprawdę nie żyłam."

Książka nie zrobiła na mnie jakiegoś mega-ogromnego wrażenia Właściwie jest to typowa powieść o pięknej dziewczynie spotykającej miłość swego życia, mającą supermocne; walka dobra ze złem. Nie mniej jednak jest napisana w bardzo przyjemny i ciekawy sposób. Mnie na prawdę wciągnęła, po skończeniu rozdziału miałam ochotę na kolejny i następny, i następny. Dlatego też z czystym sercem mogę Wam ją polecić. Po tę książkę warto sięgnąć ;)

„Chcę być ptakiem, móc odlecieć.”
8/10
♥♥♥♥♥♥♥♥

3 sierpnia 2013

Papierowa dziewczyna - Guillaume Musso

Tytuł oryginalny: La fille de papier
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2011
Liczba stron: 416

Ale upał! Jest tak gorąco, że nie che mi się nawet kiwnąć palcem. Co zabiore się za książkę to odkładam. Nie mam na nic sił. Miałam w rękach "Dziewczyny wojenne", "Medaliony" (świetna lektura na wakacje, huh?), Terry'ego Pratchetta, ale żadnej z tych książek nie chciało mi się czytać. Stwierdziłam, że potrzebuję cos lekkiego, najlepiej jakieś romansidło. Wybrałam się więc do biblioteki i wróciłam z "Papierową dziewczyną". Kiedyś juz słyszałam o tej książce, więc stwierdziłam: czemu nie, zobacyzmy co to. Uwielbiam książki o książkach i piasarzach xD Dobrze zrobiłam, bo już wróciła mi chęć do czytania, przy książce odpoczęłam i  miło spędziłam czas. To był dobry wybór ;)

Jest to powieść o pisarzu, Tomie Boydzie, który przeżywa załamanie nerwowe po rozstaniu ze swoją wspaniałą dziewczyną Aurore. Wtedy pojawia się tajemnicza dziewczyna, która twierdzi, że jest postacią z jego trylogii i "wysunęła się z książki" przez błąd w druku. W czasie podróży, mającej na celu odzyskać Aurore, dziewczyna powoli przywraca swego towarzysza do świata żywych.

Guillaume MussoTom Boyd osiągną sukces. Jego Trylogia Anielska odnosi sukces. W mgnieniu oka zdobywa sławę i pieniądze o których nawet nie śnił marzyć będąc chłopcem z biednej dzielnicy. Ma też piękną dziewczynę z którą jest szczęśliwy. Niestety, ta kobieta także go zniszczyła. Tom nie mógł się pogodzić z jej utratą przez co zaczął faszerować się lekami, pić, wszczynać bójki, zdobywał mandat za mandatem, popadł w długi. Kiedyś jego książki same się pisały, nie mógł bez tego żyć. teraz od pół roku nie napisał ani jednej strony. Spadł na same dno. Nie słucha przyjaciół, którzy usiłują mu pomóc. Te pierwsze rozdziały opisujące rozpacz Toma były najtrudniejsze. No ile można rozpaczać po stracie dziewczyny? To było totalne przegięcie, nie wiem tylko czy ze strony postaci czy to pisarz przesadził. W każdym razie to już stało się irytujące i męczące, więc kiedy razem z Billie ruszyli w podróż poczułam ulge. Billie Donelly (jak mu się przedstawiła) ma w sobie dużo energii i nie obchodzi się z pisarzem jak z jajkiem. Generalnie jest dość sympatyczna, na swój sposób.

Wydawać by sie mogło, że w takiej książce nie znajdzie się odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Ta książka to nie skarbnica skrywające tajemnice świata. Ciężko doszukiwać się w niej sensu życia. Tu w przeciwieństwie do ksiązek pana Coelho nie natykamy się co róż na złote myśli. Jednak jeśli się skupimy i "przedrzemy się" przez tą wierzchnią warstwe, możemy znaleźć kilka ciekawych rzeczy. Może to nic odkrywczego, każdy wie, że powinno się cieszyć nawet z małych rzeczy, z najmniejszych przyjemności w życiu, ale czy na prawdę ktoś tak robi, docenia chwile? No nie wiem, ja mam na pewno z tym problem. Dlatego spodobało mi się to co Billie powiedziała do Toma;

"-Może umie pan opowiadać różne historie, oddawać cudze emocje, cierpienie, szczęście, ale nie umie pan oddać... smaków. (...)Na przykład smaku tego owocu - rzekła, odkrawając kawałek kupionego rpzed chwilą mango.
- Niech pani poda jeszcze jakiś przykład.
Podniosła głowę i zamknęła oczy, nastawiając ładną buzię na poranny wietrzyk.
- No, na przykład, co czujemy, kiedy nadstawiamy twarz na powiew świeżego wiatru...
-Taa...
Zrobiłem powątpiewający grymas, ale tak naprawdę wiedziałem, że w pewnym sensie Billie ma rację: nie umiałem oddać uroku chwili. Nie umiałem go oddać, ale też go wyczuć, nie potrafiłem cieszyć się chwilą, a więc nie mogłem podzielić się z czytelnikami uczuciem, którego nie znałem."


Jest to przyjemna powieść na upalne dni. Nie wiem, może ja jestem niedomyślna, ale nie spodziewałam się takiego zakończenia. Przez większą część książki byłam przekonana, że powieść zmieniła się na obyczajówkę z romansem i nutką czegoś magicznego, co pozwoliło się przedostać Billie z książki na nasz świat. Nie będę Wam spojlerować i nie napisze o co tak na prawdę chodziło, przeczytajcie sami. Jeśli chcecie coś lekkiego, opowieści o miłości, przyjaźni, coś może nie przesłodzonego, ale z happy endem to ta książka może się Wam spodobać ;)

7/10
♥♥♥♥♥♥♥